Od kilku dni w ogniu krytyki jest minister obrony RFN Christine Lambrecht. Niemiecka prasa z upodobaniem chłoszcze ją przypominając (nie wiem czy zgodnie z prawdą), że jest ona najmniej skutecznym, najmniej kompetentnym i najmniej niezależnym członkiem rządu Bundesrepubliki.
Porażka jej autorskiego przecież pomysłu, by niemieckie baterie patriot stanęły na polskim pograniczu, stała się pretekstem do tego, by wypomnieć jej wszystkie dotychczasowe wpadki oraz błędy.
Przy okazji dostaje się kanclerzowi. Olaf Scholz obrywa za to, że ma takiego nieudolnego ministra. Nie wiadomo, na ile Lambrecht może być udolna lub nieudolna, skoro znęcając się nad nią jednocześnie się twierdzi, że na swoim stanowisku jest ubezwłasnowolniona przez urząd kanclerski. Wiem natomiast, że jej przyjazny gest, niczym bumerang powrócił i walnął w nią z całą mocą, a przy okazji w cały niemiecki rząd.
To przecież jednak nie wszystko. Wczoraj w TVN24 wystąpił Thomas Bagger, ambsador niemiecki. Z niedowierzaniem słuchałem pytań, jakie mu zadawano, a nawet wręcz oskarżeń. Oskarżeń na przykład o to, że to przez niemiecką odmowę spełnienia propozycji naszego ministra obrony, rakiety spadają na ukraińskie miejscowości i dzieje się ludobójstwo.
Niesamowity był również podtekst zadawanych pytań, wyraźny i czytelny. Wyzierały z nich zarzuty, że Niemcy chcieli przekazać do Polski przestarzałe gruchoty (ich patrioty są starsze i mniej zaawansowane od tych, kupowanych przez Polskę, jakby być mogło inaczej). I podejrzliwe pytania czy aby patrioty te nie miały stanąć przy naszej zachodniej granicy, by tak naprawdę bronić Niemiec a nie Polski.
Ambasador musiał czuć się, jakby go wzięto na męki. Dowodził, że nie jest wielbłądem. Usprawiedliwiał się i tłumaczył - podczas gdy przecież powinien odbierać wyrazy wdzięczności.
Wniosek dla niego i dla każdego myślącego polityka (nie tylko zresztą niemieckiego) jest prosty. Chcesz kłopotów - złóż Polakom propozycję współpracy.
Za zakpienie z niemieckiej oferty (chcecie ustawić patrioty w Polsce, to zróbcie to na Ukrainie) już płacimy bardzo wysoką cenę. Obyśmy nie zapłacili wyższej.
Nie wiem, dlaczego polscy politycy, a za nimi również i dziennikarze, przyjęli założenie, że zbłąkane rakiety, pociski albo drony, będą uderzać nie dalej niż 6 km od granicy.
W Lublinie mieszka 338 tys. ludzi. 69 km od ukraińskiej granicy.
W Przemyślu 60 tys. ludzi. 7 km od ukraińskiej granicy.
W Zamościu 64 tys. 52 km od granicy.
W Chełmie 64 tys. 22 km od granicy.
Nie wiem jakie środki obrony przeciwlotniczej chronią te miejscowości i inne. Nie oczekuję od ministra Błaszczaka, aby to publicznie ogłosił, choć wiem, że wśród polskich polityków są tacy, którzy nie mieliby z tym problemu. Wiem natomiast, jakie środki obrony przeciwlotniczej nie chronią polskiego terytorium (a chronią np. słowackie). I wiem, podobnie jak wszyscy, którzy chcieliby się tego dowiedzieć, że takich środków Polska w nadmiarze nie ma.
***
Uwaga
Tych 200 tys. ludzi naprawdę nie musiało umrzeć.
Poruszający film o pandemii – aby zobaczyć kliknij nasze logo.
***
Mateusz Cieślak. Na zdjęciu Przemyśl. Fot. Wikimedia.
Artykuł tytułu prasowego "Nowa Panorama"
Informacje o redakcji:
https://nowapanorama_blogspot_com/2022/12/stopka-redakcyjna_html
w przeglądarce zamiast "_" wpisz "."
Comentarios