W sądzie w Warszawie toczy się sprawa dotycząca odszkodowania za nielegalną pacyfikację Strajku przedsiębiorców.
Przypomnijmy, że 4 maja 2021 roku przedsiębiorcy zorganizowali w Warszawie demonstrację przeciwko pandemicznym zakazom rządu.
Było to pospolite ruszenie. Ludzie z całego kraju przyjechali do stolicy, aby zaprotestować zakazowi prowadzenia restauracji, kawiarń, klubów i innych miejsc, które kazał zamknąć rząd PiS podczas pandemii.
Ta demonstracja dowiodła, iż zakazy te były nielegalne. Sąd orzekł, że wolno im było zorganizować i przeprowadzić w Warszawie demonstrację, mimo rządowego zakazu.
Ale tego 4 maja 2021 roku policja rozpędziła protest. Użyto siły - gazu łzawiącego oraz pałek.
Następnie wielu demonstrantów zatrzymano. Te zatrzymania również sądy uznały za nielegalne.
Na kanwie jednego z takich zatrzymań toczy się postępowanie o odszkodowanie. Prowadzone jest przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.
W tym postępowaniu zupełnym przypadkiem do składu sądu wyznaczono trzy osoby, nominowane na sędziów tego właśnie sądu przez tzw. neo-KRS - czyli Krajową Radę Sądownictwa, która została powołana przez polityków PiS i z pogwałceniem przepisów, w tym Konstytucji. Pogwałcenie to polegało na pominięciu sędziów przy powoływaniu KRS.
W takich właśnie okolicznościach wyznaczono termin rozprawy na dziś (9 listopada 2023 r.). Zaś w składzie orzekającym miał być m.in. Dariusz Drajewicz, który jest wiceprzewodniczącym neo-KRS.
Już od samego początku rozprawa miała ciekawy przebieg. Gdy pan i dwie panie w togach sędziowskich wchodzili na salę rozpraw, wówczas powstali wszyscy poza osobą, która domaga się odszkodowania (pan Marek).
Pani w todze sędziowskiej pouczyła więc pana Marka, że gdy wchodzi sąd, należy wstać i zwracać się do sądu: "wysoki sądzie".
Na co pan Marek odpowiedział, że oczywiście będzie do sądu "wysoki sądzie", o ile na sali pojawią się sędziowie.
- Ale państwo nie są sędziami - zauważył pan Marek.
To wyprowadziło z równowagi wiceprzewodniczącego neo-KRS Drajewicza. Przerwał posiedzenie i ogłosił przerwę.
Podczas przerwy przez drzwi miało być słychać, jak Drajewicz dyktuje przewodniczącej treść postanowienia o ukaraniu grzywną pana Marka za podważanie statusu Drajewicza jako sędziego.
Po przerwie Drajewicz i panie w togach ponownie weszli na salę. Z przykrością (co było słychać w głosie) stwierdzili, że pan Marek znowu nie powstał. Dlatego ukarali go grzywną wynoszącą 1 tys. zł.
Drajewicz będzie miał teraz przyjemność (być może wątpliwą) zweryfikowania, czy jest tym sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie, czy nie. Od jego orzeczenia o grzywnie przysługuje bowiem zażalenie do Sądu Najwyższego, a pan Marek zamierza z tego skorzystać.
Zażalenie skieruje do Izby Karnej SN. Tam orzekają tzw. "starzy" sędziowie. Tam już raz została wydana uchwała podważająca status neosędziów.
Izba Karna wydała też postanowienie, w którym napisała, że orzeczenie wydane przez sędziów powołanych przez neo-KRS: "uznać należy za nieistniejące w porządku prawnym". Może więc się okazać, że Sąd Najwyższy uzna, że Dariusz Drajewicz nie miał prawa ukarać pana Marka grzywną, gdyż nie jest sędzią Sądu apelacyjnego w Warszawie.
To może być kres "dobrej zmiany" we wspomnianym sądzie.
***
Uwaga
Tych 200 tys. ludzi naprawdę nie musiało umrzeć.
Poruszający film o pandemii – aby zobaczyć kliknij nasze logo.
***
Artykuł tytułu prasowego "Nowa Panorama"
Informacje o redakcji:
https://nowapanorama_blogspot_com/2022/12/stopka-redakcyjna_html
w przeglądarce zamiast "_" wpisz "."
Mateusz Cieślak
Fot. Wikimedia
コメント